(…) taplamy się w swoim rozumieniu świata, jak gdyby ta nasza percepcja była jedynie godną.
Żadne odgłosy z zewnątrz nie docierają do naszej świadomości.
Nawet najbliższe nam osoby nie są w stanie – ani my ich – pojąć.
Nie postrzegamy krytycznego odbicia nas samych w spojrzeniach innych osób.
Widzimy jedynie aplauz dla swoich poczynań w twarzach, o podobnych nam wyrazie oczu.
Inne spojrzenia, mogące wprowadzić w zakłopotanie, omijamy prawie że bezwiednie.
Nieprzyjazne spojrzenia, nie będące w zgodzie z naszym poglądem są dla nas dzikie od nienawiści.
Blokują wszelkie drogi porozumienia.
Nawet w internetowej sieci.
Osoby o takim oglądzie rzeczywistości nigdy nie będą zdolne podnieść się z kolan i spojrzeć komuś prosto w twarz.
Czyste i jasny wyraz oczu jest dla nich obcym, powalającym z powrotem do poziomu pełzaczy.
Wiara i zaufanie może jedynie powrócić po definitywnym odejściu w nicość politycznych wichrzycieli.